Polska jest jednym z atrakcyjniejszych rynków dla inwestorów morskiej energetyki wiatrowej. Obecny od wielu lat na rynku OZE w Polsce, szwedzki deweloper OX2 chce przekonać polskich inwestorów, że dzięki doświadczeniu w rozwoju morskich farm wiatrowych i znajomości regionu Morza Bałtyckiego, jest idealnym kandydatem na partnera kolejnych projektów offshore wind. Na ten temat rozmawiamy z Katarzyną Suchcicką, prezesem OX2 Polska. Pytamy o uwarunkowania rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce, korzyści płynące z cPPA, ale także synergie wodorowe, bilansowanie systemu przy nadwyżkach energii, a także rozwój infrastruktury sieciowej.
Patrycja Rapacka: Jak ocenia Pani wnioski płynące z najnowszego raportu Polityki Insight, który wskazuje, że polskim podmiotom będzie trudno realizować projekty offshore wind w pojedynkę w obecnych warunkach rynkowych?
Katarzyna Suchcicka: W mojej ocenie wspomniane wnioski były już wcześniej powszechnie znane. Spółki, które posiadają obecnie koncesje na kolejne projekty offshore wind, czyli pozwolenia na wznoszenie sztucznych wysp, najprawdopodobniej będą poszukiwać partnerów pod kątem know-how, doświadczenia oraz możliwości pozyskiwania finansowania. Partnerstwa to naturalna rzecz w świecie morskich farm wiatrowych. Zawiązuje się je, aby dzielić między sobą ryzyka, znaleźć tańsze finansowanie oraz łączyć doświadczenia z różnych rynków. Jest to na tyle naturalne, że najprawdopodobniej właśnie taki scenariusz wydarzy się w Polsce, a my jesteśmy gotowi, aby stać się jego częścią.
OX2 ma już znaczne doświadczenie w rozwoju projektów offshore wind i onshore, przede wszystkim w regionie Morza Bałtyckiego. Posiadają Państwo wiedzę nie tylko w obszarze stricte dewelopmentu projektów wiatrowych, ale też wiedzę w obszarze otoczenia rozwoju projektów offshore wind na wymagających rynkach takich jak Szwecja. W tym kraju gminy mają prawo weta, co rodzi potrzebę prowadzenia zaawansowanych konsultacji publicznych nt. projektów. Z kolei siły zbrojne mają kluczowy głos w procesie ich zatwierdzania. Jak chcą Państwo przełożyć tą wiedzę i doświadczenie na rynek w Polsce?
Rzeczywiście, konsultacje społeczne są jednym z istotnym czynników realizacji projektów wiatrowych. Jeśli chodzi o Szwecję, to de facto jest to rynek dewelopera onshore i offshore wind, gdzie koncesji nie przyznaje się na samym początku rozwoju projektu, tak jak ma to miejsce w Polsce. Z uwagi na to, możemy w Szwecji zaobserwować wręcz wyścig deweloperów. W Polsce mamy bardziej komfortową sytuację, ponieważ pozwolenia lokalizacyjne są przyznawane już na początku działań, a dany inwestor posiadający udziały, może rozwijać projekt na wyłączność. W Szwecji mimo uzyskania takiego pozwolenia, nie mamy gwarancji na uzyskanie pozwoleń końcowych. To oznacza, że dużo wysiłku przeznaczamy na konsultacje społeczne, aby przeprowadzić je efektywnie i przekonać do siebie podmioty zaangażowane w proces. Jeśli natomiast miałabym mówić o podobieństwach, to z pewnością byłby to fakt, że i w Szwecji i w Polsce stosujemy ten sam model konsultacji społecznych prowadzonych w formule „dobrego sąsiada”. Jednym słowem, pracujemy ze społecznościami i administracją tak, aby pokazać korzyści płynące ze współpracy z nami, nasz know how i międzynarodowe doświadczenie. Dzięki temu projekty, które rozpoczęliśmy wiele lat temu w Szwecji i Finlandii, doprowadziły do tego, że jesteśmy obecnie największym deweloperem morskich farm wiatrowych na Bałtyku.
Jeśli chodzi o obronność, to faktycznie, jest to też jeden z najważniejszych elementów projektów wiatrowych. Rozpoczynając rozwój offshore w Szwecji, zaczęliśmy od rozmów z Siłami Zbrojnymi. Był to pierwszy interesariusz. To od niego zależały zgody i pozwolenia, bez których dalszy dewelopment nie miałby miejsca. Istotnym faktem w tej kwestii jest zmiana nastawienia Szwecji, która była dotychczas krajem neutralnym, a w obszarze obronności nie miała partnerów w regionie Morza Bałtyckiego. Jednak w świetle obecnych wydarzeń i wyzwań, z jakimi mierzy się Europa, Szwecja przystąpiła do NATO. Sytuacja uległa więc zmianie. Siły Zbrojne były pierwszym stakeholderem, z którym trzeba było uzgodnić wiele kwestii i jest to jedno z doświadczeń, które chcielibyśmy wykorzystać w Polsce. Morskie farmy wiatrowe to infrastruktura krytyczna, która będzie dostarczała w Szwecji czy w Polsce 10-20% energii elektrycznej. Jakiekolwiek zaburzenia w procesie produkcji będą miał ogromny wpływ na gospodarkę, w związku z tym odpowiedzialność za ochronę tych obiektów będzie leżała po obu stronach. Dlatego współpraca pomiędzy krajami jest kluczowa. Warto pamiętać, że mamy jeszcze Finlandię, będącą naszym trzecim flagowym rynkiem, na którym również rozwijamy takie projekty. Bycie częścią polskiego offshoru na Morzu Bałtyckim pozwoliłoby nam zamknąć pewien obszar szczególnie w kontekście obronności, która należy do najistotniejszych czynników rozwoju infrastruktury krytycznej.
OX2 sygnalizuje od dłuższego czasu, że chce zaangażować się drugą fazę offshore wind w Polsce. Jak widzi Pani miejsce OX2 na polskim rynku oraz o jakiego rodzaju projektach mówi?
Jeśli chodzi o nasz model działania, zacznijmy od tego, że OX2 jest deweloperem. Nie mamy planów, aby długoterminowo operować morskimi farmami wiatrowymi. Zawsze mamy do dyspozycji opcję wyjścia z projektu, dzięki czemu nie jesteśmy konkurencją dla spółek skarbu państwa. Jaka jest nasza oferta? Przede wszystkich zapewniamy elastyczność, jesteśmy w stanie współpracować z różnymi rodzajami inwestorów w ramach dopasowanych modeli. Gwarantujemy zaangażowanie, jesteśmy zdolni do przyciągnięcia taniego kapitału. Od 20 lat rozwijamy projekty offshore – inwestorzy podążają za nami, a ich pieniądze za naszymi projektami. Samo to jednak nie jest najważniejsze. Morskie farmy wiatrowe są kapitałochłonnymi projektami wysokiego ryzyka, w związku z czym poszukiwanie kapitału jest zawsze pewnym wyzwaniem. Może okażą się nim fundusze z KPO.
Zdajemy sobie sprawę, że jest dużo innych potencjalnych partnerów, którzy mają doświadczenie na innych morzach, nie tylko na Bałtyku. My jednak, tak jak mówiłam, jesteśmy największym deweloperem offshore w regionie Morza Bałtyckiego, dzięki czemu widzimy potencjał synergii, które mogą pojawić się w wielu obszarach. Mamy sprawdzone łańcuchy dostaw komponentów, które możemy połączyć poprzez synergie, w efekcie czego koszty projektów będą niższe. Mamy szerokie portfolio projektów na Bałtyku, a te się zazębiają. Druga kwestia to local content. Często mówi się właśnie o polskich kompetencjach i firmach, które będą dostarczały usługi, ale czemu nie podejść do tej sprawy szerzej niż polski rynek? Wszystkie elementy, które będą pojawiały się na Bałtyku, jesteśmy w stanie obsłużyć, a część polskiego potencjału firm przenieść na szwedzkie projekty, które mamy zaraz za miedzą.
Kolejna kwestia to produkcja wodoru. Jesteśmy inicjatorem i partnerem projektu The Baltic Sea Hydrogen Collector, który dwukierunkowo będzie rozprowadzał wodór na trzech rynkach, dzięki czemu umożliwi prowadzenie sprzedaży i odbioru go z morskich farm wiatrowych. Mamy też ambicję, żeby połączyć się z Polską, dzięki czemu polskie farmy wiatrowe mogłyby również skorzystać z tej infrastruktury. BHC to projekt w fazie rozwoju, który został wpisany przez Komisję Europejską na listę projects of common interest (IPCEI) czyli projektów wspólnego zainteresowania dla Europy, dzięki czemu uzyska krótszą i łatwiejszą ścieżkę dewelopmentu. Sama inicjatywa została już zatwierdzona. Posiadamy czterech partnerów, w tym partnera finansowego z Finlandii. Jest potencjał, aby zaangażować nie tylko szwedzkich czy fińskich partnerów, ale również polskich. Dlaczego by nie spróbować?
Dodam również, że w prowadzeniu projektów uwzględniamy również inne elementy, takie jak np. asset swap’y, ponieważ jesteśmy w stanie zaoferować nasz dewelopment i dywersyfikację ryzyk też na innych rynkach. Uważam, że na tle branży to jest ciekawe i unikatowe, ponieważ pozwala na powiększenie swojego portfela o inne rynki. Więc takie opcje też widzimy.
Polska wykonała dużo pracy w zakresie regulacji dla offshore wind. Mają Państwo już znaczące doświadczenie, więc interesujące jest, czy mając porównanie do innych krajów, rozwój projektów offshore wind w Polsce jest szczególnie wymagający? Czy zapisy w ustawie offshore wind są wystarczające dla inwestorów? Czy model aukcji jest atrakcyjny?
Jeśli chodzi o regulacje, to mamy już komfort w postaci ustawy offshore’owej i pewnych rozporządzeń. Rzeczywiście, liczba uzgodnień i certyfikatów, które należy uzyskać, szczególnie przed budową, jest naprawdę nieporównywalnie duża, gdy zestawimy offshore z onshore. Jeśli patrzymy na drugą fazę polskiego offshore, to przypomnijmy, że pozwolenia zostały przyznane w 2023 r. Minął rok, niewiele się stało, dlatego wydaje się, że partnerstwa to kierunek, za którym podążą polskie spółki energetyczne. To będzie proces, który – uważam – będzie trwał. Same rozmowy mogą zająć kilkanaście miesięcy, a warto nadmienić, że nie będą one proste. Mówimy o ogromnych projektach, które będą wymagały wielkiego zaangażowania doradców, prawników i innych ekspertów. Legislacje są wyzwaniem, więc myślę, że jest na pewno dużo do zrobienia w tej kwestii. W przypadku transformacji kluczowy jest jednak czas i priorytety – to, co chcemy uzyskać do 2030 r. Dlatego tak ważny jest termin rozpoczęcia rozmów i podejmowania decyzji, abyśmy wiedzieli w którym kierunku i jak będziemy podążać. Oraz oczywiście z jakimi partnerami.
Jeśli mówimy o aukcjach offshore, to jest to rzeczywiście bardzo bezpieczny sposób odbioru energii w każdego typu projektach. Na pewno bardzo ułatwia finansowanie, jeśli ona jest wygrana. Gdyby porównać to do długoterminowych kontraktów PPA, aukcje są bardziej bankowalnym sposobem odbioru i bardziej preferowanym przez banki modelem. Ostatnio poprawiono sposoby rozliczania. Uważam, że na plus. Ostatnie dwa lata pokazały, jaką mamy przewidywalność na rynkach finansowych i jak sytuacja makroekonomiczna wpływa na projekty. Widzieliśmy, co wydarzyło się w branży globalnie, ile firm wstrzymało swoje projekty, czy zawiesiło na pewien czas, ponieważ bardzo trudno było przewidzieć przy tak wielkiej skali i dużych ryzykach, jak odbije się to na dostawach komponentów, źródłach finansowania, czy odbiorze ceny energii. Mechanizm aukcyjny takiego stałego i bezpiecznego odbioru jest bardzo ważny. Opieranie się tylko i wyłącznie na mechanizmach rynkowych przy tak dużej skali jest dosyć ryzykowne. Zauważmy, że nie są to małoskalowe projekty, tylko istotne dla naszej gospodarki przedsięwzięcia infrastrukturalne, zapewniające nawet 10% udziałów produkcji energii, w zależności od kraju. Aukcje offshore wind to mechanizm, który w mojej ocenie będzie funkcjonował nie tylko w Polsce.
Wspominała Pani o kontraktach cPPA/PPA w sektorze offshore wind, które stają się w tej branży standardem, zwłaszcza w Europie. Jakie korzyści daje model cPPA w połączeniu z projektami morskich farm wiatrowych?
Jeżeli chodzi o rynek cPPA, mamy w nim bardzo duże doświadczenie. Jeden z pierwszych kontraktów cPPA giganta Google w Europie był podpisany przez nas. Od wielu lat oferujemy ten produkt, m.in. z uwagi na to, że cześć naszych flagowych rynków to rynki typowo komercyjne, które nie mają już systemów wsparcia czy zielonych certyfikatów. W Szwecji i Finlandii na darmo szukać aukcji. Te dwa kraje stały się już komercyjnym, bardzo dojrzałym rynkiem opartym na kontraktach cPPA. Co mam na myśli? Że nie można uzyskać w inny sposób odbioru gwarantowanego. Z racji posiadanego przez nas doświadczenia, wybraliśmy się na Konferencję Resource Poland, ponieważ chcemy oferować podobne rozwiązania również na rynku polskim.
Jako deweloper z modelem biznesowym z opcją wyjścia, jesteśmy długoterminowym właścicielem aktywów wiatrowych. Pracujemy i pracowaliśmy w dużej części z podmiotami typowo finansowymi, czyli z funduszami i dużymi odbiorcami energii. Zależy nam na tym, aby parametryzować projekty – przede wszystkim zrealizować je szybko i obliczyć koszty energii w postaci LCOE. Jesteśmy w stanie zaoferować dobre cPPA z atrakcyjną marżą dla takiego projektu. Jeśli chodzi o polski offshore wind, to prognozowanie cPPA w tym obszarze jest wyzwaniem, bo trudno jest powiedzieć, co będzie działo się rynku PPA choćby w sektorze onshore w Polsce nawet za rok. Pewne jest jednak to, że jest to mechanizm, który pozwoli szczególnie bardzo dużym odbiorcom energii zapewnić znaczne wolumeny. Myślę, że będą to duże grupy, najwięksi odbiorcy energii w kraju i – kto wie – może gdzieś indziej. Widzę tu szansę na model offsetowy. CPPA zmieniają swoją wartość i zainteresowanie z kwartału na kwartał i z roku na rok. Prognozy przygotowujmy na 30 lat, by spiąć modele finansowe, ale proszę zwrócić uwagę, jak wszystko wywróciła pandemia COVID-19 i wojna na Ukrainie, Trudno dziś przewidzieć najbliższe np. 5 lat. Pewnym jest jednak, że duże podmioty chcą się dekarbonizować, więc mogą sięgnąć po energię z offshore– np. poprzez kontrakt cPPA.
Jesteśmy obecnie w Katowicach, w sercu polskiego przemysłu, czyli na Śląsku. Jakie opcje może zaoferować przemysł wiatrowy dla tego regionu, ale też sama energia wiatrowa w kontekście dekarbonizacji? Niedawno PSEW przedstawił raport na temat potencjału rozwoju lądowych projektów wiatrowych na obszarach przemysłowych.
My jako deweloperzy rozwijający projekty OZE i odbiorcy tej energii, napędzamy się wzajemnie. Nie jesteśmy w stanie sfinansować naszych projektów bez odbioru, a z kolei odbiór potrzebuje zielonej energii. Dekarbonizacja z jednej strony jest prowadzona przez nas, ale z drugiej musimy te projekty rozwijać dla kogoś, kto skonsumuje tą energię. Rozwój przemysłu z naszej perspektywy to ogromna szansa. Na chwilę obecną dalej mamy ok. 70% energii z węgla w polskim miksie energetycznym. Uważam, że to, co się stało z wiatrem na lądzie przez ostatnie lata bardzo spowolniło transformację. Widać, że jest duże zapotrzebowanie na energię bezemisyjną. W OX2 mamy nadzieję, że to właśnie rozwój offshore wind będzie tym, co przyspieszy dekarbonizację.
Przemysł potrzebuje też wodoru, w szczególności ten energochłonny. Za granicą offshore wind jest coraz częściej łączony w synergię w produkcją wodoru. W przypadku takich rozwiązań w Polsce, powinniśmy postawić na wyprowadzenie sieciowe i produkcję wodoru na południu kraju, czy postawić na rozwiązania w zakresie wodorociągów. Czy z takiej synergii może skorzystać Śląsk?
Do produkcji zielonego wodoru powinnyśmy mieć w zasobach duże wolumeny energii. Jeśli chodzi o Śląsk myślę, że onshore to nie jest skala, która jest w stanie zapewnić wystarczająco dużo zielonej energii dla wodoru, który byłby w stanie dokonać zmian w miksie. Tak naprawdę tutaj to transport jest wyzwaniem, gdyż bardzo podwyższa koszty końcowe. Stąd właśnie nasz pomysł na rurociąg wodorowy na Bałtyku, ponieważ to właśnie tam będzie miała miejsce ogromna produkcja wodoru. Budowa infrastruktury podwodnej będzie też dużo prostsza niż na lądzie. Dewelopment na wodzie czy rozwój infrastruktury łączącej transport z potencjałem morskim jest dużo bardziej efektywny i tańszy.
Mówiąc o produkcji energii na lądzie przez turbiny wiatrowe czy fotowoltaikę, musimy się spodziewać raczej mniejszych wolumenów. W Szwecji są ogromne połacie terenów, gdzie można rozwijać duże projekty o mocy nawet 300-500 MW. W Polsce jest to niemożliwe, ponieważ jesteśmy krajem z dużą gęstością zaludnienia i wysokim poziomem urbanizacji. U nas projekt o mocy 50-60 MW to de facto duże przedsięwzięcie. Nie bez powodu projekty o mocy setki MW-ów mogę policzyć na palcach jednej ręki. Nie są one wystarczające, aby tanio produkować i transportować wodór. Oznacza to, że skala morska wydaje się być bardziej odpowiednia do synergii wodorowej. Pamiętajmy, że w zakresie produkcji konkurencją będzie wodór produkowany za granicą. Wiemy już, że Niemcy będą bardzo dużym odbiorcą zielonego wodoru, słyszy się też o projektach na dalszych terenach, Reasumując, sądzę, że mała skala ma sens dla zapotrzebowania lokalnego. Dla dużego natomiast – potrzebujemy Morza Bałtyckiego.
Polska w ostatnim czasie obserwuje problem wyłączenia farm wiatrowych na lądzie i fotowoltaiki w dniach z niską konsumpcją energii i odpowiednimi warunkami pogodowymi do produkcji energii z OZE. Co może się dziać w przypadku, gdy do systemu podłączymy morskie farmy wiatrowe?
Samo przyłączenie do sieci morskiej farmy wiatrowej nie powinno stanowić problemu. Musimy tą ogromną energię rozprowadzić po kraju i przesłać tam, gdzie mamy największy odbiór, czyli na południe Polski. Dochodzi do tego atom, który też będzie zlokalizowany w północnych rejonach. W związku z tym przebudowa oraz ogromne inwestycje i nakłady na infrastrukturę energetyczną są po prostu koniecznie, bez tego trudno jest mi sobie wyobrazić przesłanie energii wyprodukowanej na morzu w głąb kraju. My jako deweloperzy przenosimy się na południe, ale też już dostajemy odmowy. Bacznie jednak obserwujemy dyskusję dotyczącą połączeń stałoprądowych z północy na południe Polski.
Obecnie PSE przewidują jak na razie jedno takie połączenie.
Tak, jest to droga inwestycja i pewne wyzwanie, ale też sposób, by przy małych stratach przesłać tak duży wolumen energii. Magazyny energii i elastyczność to kolejna rzecz, która pokazuje, że rynek wyprzedził legislacje i myślenie o elastyczności systemowej. Deweloperzy zaczęli składać wnioski o przyłączenia magazynów energii – dostali pozwolenia przeważnie na południu, ale – jak na ironię – magazyny są potrzebne na północy kraju, gdzie mogłyby magazynować nadwyżki z wiatru, w szczególności nocą. Projekty offshore wind będą produkowały prawdopodobnie więcej energii na poziomie zbliżonym do stałego, ze względu na warunki na Bałtyku. Dlatego potrzebny jest rozwój magazynów energii i systemów wsparcia. Potrzebna jest też przemyślana polityka. Teraz obserwujemy coś na kształt samowolki, natomiast czy to rzeczywiście służy energetyce, nie jestem przekonana. Przez bardzo długi okres operatorzy traktowali magazyny jako źródło wytwórcze, co było błędem – tak, jakby nie brali pod uwagę wspierania elastyczności systemu elektroenergetycznego.
Jedną z opcji bilansowania systemu są interkonektory, ale na obszarach Morza Bałtyckiego. Myśląc o rozwoju offshore wind i rozwijając dalej moce wytwórcze, czy powinniśmy myśleć już o kolejnych interkonektorach? Czy może być to jedna opcji współpracy i zacieśnienia relacji pomiędzy krajami regionu Morza Bałtyckiego?
Zdecydowanie, mamy już przecież jedno połączenie Polski ze Szwecją. To, co dzieje się na rynku energii, gdzie dostrzegany jest mało elastyczny system, ujemne ceny energii, czy wyłączenia instalacji, zdecydowanie skłania do takiego myślenia. SwePol Link to połączenie ze Szwecją, które uratowało nas i naszych sąsiadów już wielokrotnie. Nie ma on dużej przepustowości, ale jest używany. W naszych projektach chcielibyśmy połączyć rynki tak, abyśmy mogli się wzajemnie wspierać w odbiorze energii. Jest to jednak kwestia wielu uzgodnień i polityki zarówno energetycznej jak i infrastrukturalnej, oraz współpracy między krajami. Mamy wachlarz rozwiązań, z którego można skorzystać już teraz i warto pomyśleć o tym zawczasu, aby nie zmarnować tej szansy i spojrzeć na przyszłość polskiej energetyki całościowo – nie skupiać się tylko i wyłącznie na infrastrukturze offshore, ale trzymać się szerokich horyzontów i różnych źródeł energii. Takich, jak choćby wodór.
Dziękuję za rozmowę