Morska energetyka wiatrowa w Polsce budzi ogromne nadzieje – zarówno pod kątem transformacji energetycznej, jak i rozwoju krajowego przemysłu. Projekty o łącznej mocy 5,9 GW, które uzyskały wsparcie w pierwszej fazie, decyzją Prezesa URE, nie tylko umożliwiają zwiększenie udziału produkcji energii z OZE, ale również stanowią szansę na szersze otwarcie drzwi do dostępu do sektora offshore wind dla polskich podmiotów. W miarę ogłaszania rozstrzygnięcia kolejnych kontraktów wykonawczych wydaje się, że to podmioty zagraniczne spiją śmietankę z kontraktów na rozwój polskiej energetyki wiatrowej – pisze w komentarzu dla OffshoreWindPoland.pl Ernest Czermański, prezes Bota Green Offshore.
Na przykładzie przetargów na transfer techników przez statki CTV (ang. Crew Transfer Vessels) można zaobserwować poważne wyzwania, przed którymi stoi polski sektor offshore wind. Jako firma polska firma Bota Green Offshore, która dysponuje flotą dwóch statków CTV, doskonale przystosowanych do pracy na Bałtyku, mieliśmy nadzieję aktywnie uczestniczyć w budowie morskich farm wiatrowych w Polsce. Mimo deklaracji deweloperów dotyczących zaangażowania lokalnych dostawców, wszystkie dotychczasowe kontrakty na obsługę CTV zostały przyznane zagranicznym operatorom. Polenergię i Equinor obsłużą Northern Offshore Services z Danii oraz Njord Offshore z Wlk. Brytanii, Baltic Power zaś obsłuży Farra Marine z Irlandii. Mamy do czynienia z penetracją naszego rynku przez podmioty, pochodzące z krajów, które charakteryzują się wysokim protekcjonizmem w stosunku do sektora offshore wind. Wyjątkowo skrajnym przykładem jest Wielka Brytania, która choć sama ogranicza dostęp do własnego rynku nieskrępowana unijnymi regulacjami, śmiało wykorzystuje możliwość swobodnego dostępu do naszego europejskiego i polskiego rynku, wykorzystując przewagę, jaką generuje premia wynikająca z uprzywilejowanej pozycji na rynku brytyjskim.
Deklaracje kontra rzeczywistość
Obietnice inwestorów dotyczące wspierania lokalnego przemysłu, składane zarówno podczas konsultacji sektorowych, jak i w dokumentach wymaganych przez URE (każdy deweloper złożył Plan Łańcucha Dostaw i Usług), miały na celu zwiększenie możliwości angażowania lokalnych podwykonawców. Tymczasem, w praktyce, współczynnik local content nie miał żadnego wymiernego wpływu na wynik przetargów. Jednostki należące do polskiego armatora z siedzibą w Gdańsku, płacącego podatki w Polsce, choć bardzo konkurencyjne cenowo, pozostały w cieniu operatorów z Danii czy Wielkiej Brytanii. Zalety wykorzystania jednostek Bota Wind I i Bota Wind II, zostały dostrzeżone na rynkach brytyjskim i niemieckim, gdzie Bota Green Offshore z powodzeniem świadczyła usługi w kończącym się sezonie serwisowym.
Taka sytuacja na rynku rodzimym rodzi jednak pytania o przyszłość lokalnych firm w sektorze offshore wind. Czy brak realnych mechanizmów wsparcia i transparentnych kryteriów oceny local content pozwoli Polsce zbudować konkurencyjny rynek, czy też zostaniemy sprowadzeni do roli odbiorcy zagranicznych usług i technologii? A polscy deweloperzy pozwolą na wytransferowanie znacznych nakładów inwestycyjnych za granicę? Okres budowy kompetencji i doświadczenia przez lokalne podmioty jest szczególnie wymagający i wymaga zdwojonych wysiłków w zakresie wsparcia lokalnych przedsiębiorstw, które wkraczają w nowy sektor. Taką lekcję odrobiły kraje Europy Zachodniej i dziś odbierają za to premię kosztem polskich przedsiębiorców.
Czego można się nauczyć od innych krajów?
Bazując na doświadczeniach Bota Green Offshore z rynków zagranicznych można zauważyć pewien schemat działania stosowany w niektórych krajach zachodnich, nie uchybiający zasadom unijnej swobody handlu i przepływu towarów i usług. Kraje Europy Zachodniej skutecznie wykorzystały rozwój morskiej energetyki wiatrowej na swoich wodach terytorialnych do budowy własnego przemysłu w tym sektorze. Opracowały szereg miękkich mechanizmów wspierających lokalnych dostawców, od systemów ulg podatkowych (Francja, Hiszpania, Włochy), po wymagania dotyczące transferu wiedzy i technologii (Wielka Brytania), preferencje językowe dla załóg (Francja), czy dokumentacji lub bandery (Dania, Niemcy). Dzięki temu ich firmy zdominowały rynek i obecnie konkurują na arenie międzynarodowej, również na polskich wodach.
Polski rząd, choć podejmuje wysiłki w kierunku lepszej współpracy– jak choćby poprzez Porozumienie Sektorowe– wciąż nie dysponuje jednolitym mechanizmem umożliwiającym precyzyjne określenie rzeczywistego udziału local content w projektach offshore. A tu potrzeba centralnej koordynacji działań: polskiej administracji morskiej, polskiej bandery, ministerstw infrastruktury, rozwoju, klimatu oraz organów regulujących rynek energetyczny. Potrzeba nam przemyślanej strategii rozwoju MEW w Polsce ujętej w kompleksowej polityce sektorowej obejmującej kwestie nie tylko rynku samego sektora produkcji energii, ale także edukacji i szkolnictwa wyższego, inwestycji, podatków oraz administracji krajowej.
Rekomendacje na przyszłość
Bez kontraktów, które umożliwiłyby transfer wiedzy i kapitału, deklaracje o wspieraniu polskich firm pozostaną pustymi słowami. Brak realnych mechanizmów wspierających local content nie tylko ogranicza rozwój polskich firm, ale również zmniejsza ich atrakcyjność w oczach przyszłych inwestorów. Jeżeli chcemy stworzyć trwały ekosystem offshore wind, musimy działać odważniej – nie tylko na poziomie
deklaracji, ale przede wszystkim w praktyce.
Czy sytuacja może się poprawić w kolejnych latach? To zależy od tego, czy deweloperzy oraz władze zdecydują się na stworzenie skutecznych narzędzi promujących lokalne firmy i umożliwiających im konkurowanie z podmiotami zagranicznymi. Przetargi na obsługę CTV są tylko jednym z przykładów, które pokazują, że polski sektor offshore wind potrzebuje nie deklaracji, lecz konkretnych działań, nastawionych na zwiększenie znaczenia współczynnika local content w postępowaniach przetargowych. Wszystkie ścieżki w tym kierunku prowadzą do decyzji podjętych przez ustawodawcę.
Bieżący etap rozwoju energetyki morskiej jest szansą, której nie możemy zmarnować, jeśli chcemy, aby
transformacja energetyczna była nie tylko elementem zielonej transformacji, ale także katalizatorem
rozwoju polskiego przemysłu. Praktyka pokazuje, że local content na etapie pierwszej fazy rozwoju offshore wind w Polsce został zlekceważony. Przed nami kolejne fazy i inwestycje na poziomie niemal 12 GW mocy zainstalowanej z perspektywą na 33 GW łącznie. Należy szybko wyciągnąć wnioski i podjąć zdecydowane działania.
Treść artykułu (komentarza) stanowi opinie i poglądy wyłącznie ich autora.
Zrozumiałe, że może być trudno się pogodzić z wygraną innej firmy, niemniej jednak flota BOTA jest zwyczajnie za mała dla instalacji na Bałtyku, szczególnie zimą.
Brak zrozumienia dla wymagań klienta jest tutaj rażący a szkoda.
to jest po prostu SKANDAL… CTV z Irlandii..?? Czy ktokolwiek za te decyzje odpowiada..??
… a tyler sie mowilo pieknych slow o „local content” na kazdej konferencji dotyczacej offshore wind…